Medycyna estetyczna czy teatr absurdów? Lekarze szkolący nie-lekarzy
Getting your Trinity Audio player ready...
|
Medycyna estetyczna – dziedzina, która miała przynieść nam piękno, młodość i pewność siebie, zamieniła się w niebezpieczny teatr absurdu. Miała, bo w ostatnich latach coś poszło nie tak. Zamiast gwarantowanego bezpieczeństwa i profesjonalizmu, obserwujemy dramat, gdzie lekarze medycyny estetycznej, zamiast stać na straży najwyższych standardów, prowadzą kursy dla osób, które mają niewiele wspólnego z prawdziwą medycyną. A potem, ku zgrozie nas wszystkich, ci „zabiegowcy” jak sami się zwą, bez odpowiednich kwalifikacji, wykonują skomplikowane zabiegi, narażając klientów na poważne ryzyko. Przypominamy, że pacjentem jesteś tylko u lekarza. Przedstawienie trwa, a klient może tylko liczyć na to, że w tej grotesce uda mu się nie stracić zdrowia. Medycyna estetyczna czy teatr absurdów? Lekarze szkolący nie-lekarzy
Szkolenia w Medycynie Estetycznej: Kto jest nauczycielem, a kto uczniem?
Zacznijmy od podstaw. Medycyna estetyczna, choć nie jest dziedziną ratującą życie, jak onkologia czy kardiologia, to nadal medycyna. A medycyna to nie tylko igła, strzykawka i nieco drogiego kwasu hialuronowego. To lata studiów, praktyk, szkoleń i, co najważniejsze, odpowiedzialność za życie i zdrowie pacjenta.
Ale nie każdy tak uważa. W ostatnich latach na polskim rynku pojawił się dziwaczny trend, w którym lekarze medycyny estetycznej – z powodów znanych tylko im – zaczęli prowadzić szkolenia dla osób niebędących lekarzami. Szkolą kosmetologów, kosmetyczki, a czasem nawet osoby z bardzo zaskakujących dziedzin, bardzo odległych od medycyny, jakby to było normalne. Uczą ich, jak aplikować botoks, wszczepiać nici, czy nawet pobierać krew do osocza bogatopłytkowego. I co z tego, że te osoby nie mają pojęcia o anatomii, farmakologii, czy choćby o podstawowych zasadach aseptyki? Wystarczy, że zapłacą za kurs, a potem już mogą „leczyć” ludzi. Czyż to nie jest piękne?
Z certyfikatem w ręku – czyli kim jest nowy „specjalista”?
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Pani Iwona, kosmetyczka z wieloletnim doświadczeniem w manicure i pedicure, decyduje się na rozszerzenie swojej oferty o zabiegi medycyny estetycznej. Zapisuje się na kurs prowadzony przez uznanego lekarza medycyny estetycznej, gdzie w ciągu kilku dni (tak, dni, nie lat) dowiaduje się, jak prawidłowo wstrzykiwać botoks i kwas hialuronowy a co dla niej najważniejsze to to jak trzymać strzykawkę w ręce z naciągniętą rękawiczką lateksową. Zdobywa certyfikat, który dumnie prezentuje w swoim salonie i oczywiście social mediach, i zaczyna przyjmować klientów. Czy to brzmi jak parodia? Niestety, to rzeczywistość.
Czy pani Iwona, choć sympatyczna i profesjonalna w tym, co robiła dotychczas, naprawdę jest gotowa na to, by wstrzykiwać substancje w twarz swoich klientek? Czy wie, jakie są przeciwwskazania do takich zabiegów? Czy potrafi zareagować, jeśli pojawią się powikłania? Oczywiście, że nie. Ale kto by się tym przejmował? Przecież ma certyfikat, a więc jest „ekspertem”, prawda?
Pacjenci, klienci, a może „Eksperymentalne Króliki”?
Nie da się ukryć, że na tym groteskowym spektaklu najbardziej tracą pacjenci. A może powinniśmy powiedzieć: klienci? Bo w końcu nie mówimy tutaj o skorzystaniu z zabiegów u lekarza tylko u „zabiegowca", chociaż i taki zawód nie istnieje. Choć dla wielu osób różnica jest tylko semantyczna, to jednak skutki takiej dezinformacji mogą być dramatyczne.
Kiedy decydujemy się na zabieg medycyny estetycznej, oddajemy nasze zdrowie w ręce osoby, której kompetencje powinny być nienaganne. Powinny, bo niestety, dzięki wspomnianym wcześniej szkoleniom, coraz częściej trafiamy na ludzi, którzy o medycynie wiedzą tyle, ile przeczytali w materiałach kursowych. A potem się dziwimy, że coś poszło nie tak.
Powikłania po nieudanych zabiegach medycyny estetycznej nie są rzadkością. Od drobnych problemów, jak asymetria twarzy, po poważne powikłania, takie jak martwica tkanek czy infekcje. Ale kto by się tym przejmował? Przecież na Instagramie pani Iwona ma setki zadowolonych klientek, a więc musi być dobra w tym, co robi, prawda?
Lekarze, którzy szkolą: Gdzie podziała się Etyka Lekarska?
Zastanówmy się przez chwilę, co motywuje lekarzy do prowadzenia takich szkoleń. Odpowiedź może być tylko jedna: pieniądze. Organizowanie kursów dla osób bez wykształcenia medycznego to szybki sposób na dorobienie sobie do pensji. W końcu popyt na takie usługi jest ogromny – kosmetyczki, kosmetolodzy, a nawet osoby z branży beauty marzą o tym, by oferować swoim klientkom coś więcej niż tylko manicure czy makijaż.
Ale czy to jest etyczne? Czy lekarz, który latami studiował, praktykował, a potem zdobywał doświadczenie, powinien sprzedawać swoją wiedzę i umiejętności ludziom, którzy nie mają pojęcia, jak działa ludzki organizm? Czy nie powinien raczej dbać o to, by medycyna estetyczna była bezpieczna i profesjonalna?
Na ironię zakrawa fakt, że taki lekarz, który z pełną świadomością wprowadza w błąd swoich kursantów, jest potem zdziwiony, gdy jego właśni pacjenci zaczynają wątpić w jego kompetencje. Bo jeśli ktoś uczy kosmetyczkę, jak aplikować botoks, to czy sam jest godzien zaufania?
Kto następny? Kardiolog szkolący fryzjerów do przeszczepu serca?
Gdybyśmy mieli traktować ten trend poważnie, to kto wie, co przyniesie przyszłość? Może następny krok to kardiolodzy, którzy będą prowadzić kursy dla fryzjerów na temat przeszczepu serca? W końcu operacja jak operacja – trochę wiedzy, parę dni szkolenia i już można przeszczepiać serca, prawda?
Może zobaczymy chirurgów szkolących kosmetologów w zakresie angiografii, albo neurochirurgów uczących kosmetyczki, jak przeprowadzać operacje mózgu? W końcu, skoro zabiegi estetyczne mogą być prowadzone przez osoby bez wykształcenia medycznego, to dlaczego by nie rozszerzyć tej „innowacyjnej” praktyki na inne dziedziny medycyny?
Pacjenci czy Klienci? Odpowiedź na pytanie, kto tak naprawdę jest ofiarą
W całym tym absurdzie najgorsze jest to, że ofiarami są ludzie, którzy chcą poprawić swój wygląd, ale nie mają wystarczającej wiedzy, by odróżnić profesjonalistę od oszusta. I nie jest to ich wina. Większość osób nie jest świadoma tego, jak bardzo skomplikowana i wymagająca jest medycyna estetyczna.
Kiedy idziemy do lekarza, chcemy mieć pewność, że jesteśmy w dobrych rękach. Chcemy wierzyć, że osoba, która przeprowadza zabieg, wie, co robi, i że dba o nasze zdrowie. Ale w dzisiejszych czasach, gdzie certyfikaty rozdawane są na lewo i prawo przez lekarzy, coraz trudniej jest zaufać komukolwiek.
Dlaczego musimy mówić o tym głośno i często?
Nie można dłużej milczeć na temat tego, co dzieje się w branży medycyny estetycznej. Nie można udawać, że wszystko jest w porządku, gdy lekarze szkolą osoby bez wykształcenia medycznego, dając im złudzenie, że są w stanie przeprowadzać skomplikowane zabiegi.
Samo to jak czytamy to 🠕 zadnie, wydaje się ono kuriozalne, ale jest niestety prawdziwe!
Od ponad 15 lat staramy się nagłaśniać takie praktyki, ale czasami mamy wrażenie, że temat ten nie cieszy się wystarczającym zainteresowaniem, nawet wśród samych lekarzy. Czy się mylimy? Mamy nadzieję, że tak! Jednak spójrzcie sami na grupy w mediach społecznościowych – kto najczęściej zabiera głos, kto edukuje, kto działa na rzecz bezpieczeństwa pacjentów? W dużej mierze jest to czysta reklama, bez żadnych zahamowań, często prowadzona przez kosmetyczki i kosmetologów, którzy tytułują się „specjalistami od zabiegów”. Lekarze nie mogą stosować takich praktyk, ponieważ grożą im konsekwencje. Ustawa, która weszła w życie jakiś czas temu, związała ręce medykom, otwierając jednocześnie drzwi dla osób, które, zakładając biały kitel, udają lekarzy i wykorzystują nieświadomość klientów.
Medycyna estetyczna powinna być dziedziną, w której bezpieczeństwo pacjenta jest na pierwszym miejscu. Powinna być prowadzona przez wykwalifikowanych lekarzy, którzy wiedzą, co robią, i którzy zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa.
Dlatego, drodzy pacjenci – a raczej klienci – jeśli szukacie lekarza medycyny estetycznej, wybierajcie mądrze. Sprawdzajcie kwalifikacje, pytajcie o doświadczenie, nie dajcie się zwieść certyfikatom i tytułom, które mogą nic nie znaczyć. I przede wszystkim, pamiętajcie, że na naszej Liście Lekarzy Medycyny Estetycznej znajdziecie wyłącznie profesjonalistów, którzy postępują etycznie i dbają o Wasze zdrowie.
Bo medycyna estetyczna to nie tylko piękno – to przede wszystkim odpowiedzialność.
ZASTRZEŻENIE Treści z naszego portalu są jedynie wskazówkami dla zainteresowanych i zawsze rekomendujemy skonsultowanie się z wykwalifikowanym specjalistą w przypadku jakichkolwiek pytań lub wątpliwości dotyczących danego tematu. Nie są to treści edukacyjne. Administratorzy portalu nie ponoszą żadnych konsekwencji wynikających z wykorzystania informacji zawartych na naszych stronach. Wszelkie treści umieszczane na niniejszej stronie internetowej chronione są prawem autorskim.