Dermatolog jest lekarzem medycyny estetyczno-naprawczej KOD 028 i nie potrzebuje certyfikatu

Gdzie pojawiło się nieporozumienie?

Wiele mówi się w środowisku medycznym o zmianach związanych z certyfikacją umiejętności zawodowych, w tym o nowej umiejętności określonej jako medycyna estetyczno-naprawcza. Wprowadzenie minimalnych standardów miało na celu uporządkowanie sytuacji, a w praktyce stało się także źródłem pytań i wątpliwości, które powstały naszym zdaniem w mylnym podaniu informacji dotyczącym dermatologów. Pojawiły się głosy, że brak konieczności certyfikacji dla dermatologów może być dla nich problemem, szczególnie z perspektywy komunikacji marketingowej. Niektórzy zaczęli snuć tezy, że pacjenci mogą odczytać to jako „brak uprawnień”, co miałoby osłabiać pozycję specjalistów dermatologii wobec lekarzy z certyfikatem.

Naszym zdaniem – i mówimy to jako osoby, które od 18 lat są związane z m.in. z rynkiem medycyny estetycznej, wspierają lekarzy i edukują pacjentów – taka interpretacja jest nie tylko błędna, ale i szkodliwa. Dermatolog nie potrzebuje certyfikatu, bo jego kompetencje są już potwierdzone. To nie jest luka w systemie, to logiczne i konsekwentne rozwiązanie, które stawia dermatologów w bardzo mocnej pozycji. Certyfikat powstał po to, by lekarze innych specjalizacji mogli udokumentować swoje dodatkowe umiejętności. Dermatolog tę ścieżkę ma już za sobą – w ramach specjalizacji zdobył wszystko, co jest potrzebne, aby wykonywać procedury estetyczne i naprawcze.

Pacjent nie wybiera lekarza na podstawie ilości ramek z dokumentami wiszących w gabinecie. Pacjent szuka specjalisty, który daje bezpieczeństwo, doświadczenie i wiedzę. Dermatolog właśnie tym się wyróżnia – za jego tytułem stoi lata kształcenia, praktyki klinicznej i egzamin państwowy, który trudno porównać do jakiegokolwiek certyfikatu. To, co dla niektórych jest przedstawiane jako problem, w rzeczywistości jest ogromnym atutem, jeśli tylko odpowiednio to zakomunikujemy.

Od 18 lat naszym zadaniem jako marketingowców i edukatorów w tej branży jest prostowanie dezinformacji i pomaganie lekarzom w tym, aby ich realne kompetencje były czytelne dla pacjentów.

Dlatego dziś powiemy jasno: brak certyfikatu dla dermatologa nie jest słabością. To znak jakości, który można przekuć w bardzo silny argument marketingowy i edukacyjny.

Dermatologia – specjalizacja, która obejmuje medycynę estetyczno-naprawczą

Pięć lat szkolenia i praktyki

Specjalizacja z dermatologii i wenerologii trwa minimum pięć lat. To intensywny proces kształcenia, który obejmuje zarówno praktykę kliniczną w szpitalach i poradniach, jak i liczne kursy oraz szkolenia prowadzone pod okiem doświadczonych ekspertów. W tym czasie lekarz zdobywa szeroką wiedzę z zakresu diagnostyki, leczenia i poprawy wyglądu skóry oraz uczy się wykonywania procedur, które obecnie określamy mianem medycyny estetyczno-naprawczej. Do kompetencji dermatologa należą między innymi zabiegi z wykorzystaniem toksyny botulinowej, kwasu hialuronowego, nowoczesnych technologii laserowych, peelingów medycznych czy preparatów krwiopochodnych.

Warto podkreślić, że te umiejętności nie są traktowane jako dodatkowe „opcje”, ale jako integralna część szkolenia specjalizacyjnego. Dermatolog przez lata uczy się nie tylko, jak wykonywać zabiegi, ale także jak rozpoznawać powikłania, jak im zapobiegać oraz jak je leczyć, jeśli się pojawią. To wiedza, której nie da się zdobyć podczas kilkumiesięcznego kursu zakończonego certyfikatem. Tu liczy się doświadczenie kliniczne i szerokie spojrzenie na pacjenta, które buduje się latami praktyki.

Pacjenci często nie zdają sobie sprawy z tego, że dermatologia jako specjalizacja obejmuje tak szeroki zakres procedur estetycznych. Z ich perspektywy „dermatolog to lekarz od skóry”, ale w rzeczywistości jest to lekarz, który ma w ręku komplet narzędzi do diagnozowania, leczenia i poprawy estetyki skóry na poziomie medycznym. I właśnie to czyni dermatologa naturalnym ekspertem w medycynie estetyczno-naprawczej – bez konieczności dodatkowego potwierdzania tego certyfikatami.

Egzamin państwowy jako najważniejsze potwierdzenie

Kulminacją specjalizacji dermatologicznej jest egzamin państwowy. To jedno z najtrudniejszych wyzwań w karierze lekarza – wielogodzinny test i praktyczne sprawdziany, które potwierdzają zarówno wiedzę teoretyczną, jak i umiejętności praktyczne. Uzyskanie tytułu „specjalisty dermatologii i wenerologii” oznacza, że lekarz spełnił najwyższe standardy i przeszedł rygorystyczny proces weryfikacji.

Warto zestawić to z certyfikatem, który dla lekarzy innych specjalności jest formą dodatkowego kursu. Certyfikat potwierdza ukończenie programu szkoleniowego i zdanie egzaminu, ale nie można go porównać do kilkuletniej specjalizacji zakończonej państwowym sprawdzianem. W hierarchii medycznych kwalifikacji to specjalizacja zawsze będzie stała wyżej niż certyfikat.

Dla pacjenta, który nie zawsze rozumie różnice między dokumentami, najważniejsze jest proste przesłanie: dermatolog to lekarz, który zdobył wiedzę i umiejętności w długim, państwowo kontrolowanym procesie. Certyfikat jest dodatkiem dla tych, którzy chcą nadrobić wiedzę z obszaru, którego nie obejmowała ich specjalizacja. W przypadku dermatologa ten etap już został zrealizowany. To tak, jakby kardiolog miał zdawać dodatkowy certyfikat z echokardiografii – nie ma to sensu, bo ta umiejętność jest wpisana w jego specjalizację.

Dlaczego dermatolog nie musi mieć certyfikatu?

Certyfikat jako narzędzie dla innych specjalności

Certyfikat z zakresu medycyny estetyczno-naprawczej został wprowadzony jako narzędzie wyrównywania kompetencji. Jego celem było umożliwienie lekarzom innych specjalizacji – takim, którzy w swojej podstawowej ścieżce kształcenia nie mieli procedur estetycznych – potwierdzenie umiejętności w tym obszarze. Dla internisty, ginekologa, czy lekarza rodzinnego, certyfikat jest formą dodatkowej ścieżki rozwoju, która pozwala im bezpiecznie poszerzać praktykę zawodową.

Nie ma w tym nic złego – certyfikacja ma sens, gdy ktoś musi zdobyć nowe umiejętności i udokumentować ich nabycie. Ale w przypadku dermatologa sytuacja jest zupełnie inna. Jego specjalizacja już obejmuje wszystkie elementy certyfikatu. Dermatolog nie musi więc niczego „udowadniać” – zrobił to już w momencie ukończenia specjalizacji i zdania egzaminu państwowego.

To, że dermatolog nie podlega certyfikacji, nie jest więc dyskryminacją. To potwierdzenie jego przewagi. Certyfikat nie został stworzony z myślą o nim, bo dermatolog jest na wyższym poziomie. To tak, jakby chirurg ogólny miał ubiegać się o certyfikat szycia ran – byłoby to powielanie kompetencji, które są elementarną częścią jego specjalizacji.

Dermatolog ma już pełne kompetencje

Najważniejsze przesłanie brzmi: dermatolog ma już potwierdzone kompetencje. Nie potrzebuje dodatkowej kartki w ramce, ponieważ jego umiejętności są zapisane w specjalizacji. Pacjent, który wybiera dermatologa, trafia do lekarza, który przez lata uczył się zarówno leczenia chorób skóry, jak i wykonywania procedur estetycznych oraz naprawczych.

Certyfikat to droga dla tych, którzy chcą dołączyć do grona wykonujących zabiegi estetyczne. Specjalizacja dermatologiczna to droga dla tych, którzy są ich naturalnymi ekspertami. W praktyce oznacza to, że dermatolog jest o krok dalej – jego kompetencje nie wynikają z kursu, ale z całościowego procesu kształcenia.

Z marketingowego punktu widzenia to ogromny atut. Zamiast tłumaczyć pacjentowi, dlaczego dermatolog „nie ma certyfikatu”, można i trzeba mówić: „Nie mam certyfikatu, bo nie muszę go mieć. Mam specjalizację, która obejmuje wszystkie procedury estetyczne – i to jest moja przewaga.”

W komunikacji do pacjentów takie proste zdania działają znacznie silniej niż skomplikowane tłumaczenia. Pacjent nie musi znać szczegółów systemu certyfikacji, ale rozumie jasny przekaz: dermatolog = specjalista z najwyższymi kwalifikacjami w medycynie estetycznej i naprawczej.

Marketingowo – przewaga dermatologa nad certyfikatem

Język komunikacji z pacjentem

Z perspektywy pacjenta komunikacja medyczna musi być prosta i klarowna. Zawiłe wyjaśnienia o systemie certyfikacji czy rozporządzeniach ministerialnych nie mają dla niego większego znaczenia. Pacjent zadaje jedno podstawowe pytanie: czy ten lekarz ma wiedzę i doświadczenie, aby bezpiecznie wykonać zabieg?.

I tu dermatolog ma ogromny atut. Zamiast opierać się na dodatkowych dokumentach, może mówić językiem, który jest zrozumiały i mocny marketingowo:

  • „Jestem specjalistą dermatologii i wenerologii – moja specjalizacja obejmuje wszystkie procedury estetyczne.”
  • „Nie potrzebuję certyfikatu, bo moje kompetencje potwierdził egzamin państwowy.”
  • „Medycyna estetyczna to część mojej codziennej praktyki lekarskiej, a nie kurs dodatkowy.”

Takie komunikaty są nie tylko zrozumiałe, ale też budują wizerunek eksperta. Certyfikat można zdobyć w kilka miesięcy, natomiast specjalizacja dermatologiczna to proces, który pacjent instynktownie odbiera jako bardziej wymagający i wiarygodny.

Dlaczego specjalizacja brzmi mocniej niż certyfikat

W marketingu medycznym bardzo ważne jest, jak pacjent interpretuje słowa. „Certyfikat” brzmi jak dodatkowe szkolenie, a „specjalizacja” – jak lata nauki i praktyki. I to dokładnie odpowiada rzeczywistości.

Specjalista dermatologii i wenerologii to lekarz, który przeszedł najwyższą formę kształcenia w danej dziedzinie, zakończoną państwowym egzaminem. To poziom, którego nie da się zestawić z żadnym certyfikatem. Zatem wizerunkowo – jeśli tylko dermatolog jasno zakomunikuje pacjentowi swoje atuty – jego pozycja jest silniejsza niż jakiegokolwiek „certyfikowanego lekarza medycyny estetycznej”.

Co więcej, pacjenci coraz częściej rozumieją różnicę między „kursem” a „specjalizacją”. Dziś kiedy dezinformację mamy na każdym kroku, gdzie łatwo spotkać się z pseudoekspertami i osobami bez wykształcenia medycznego wykonującymi zabiegi, słowo „specjalista” nabiera szczególnego znaczenia. To właśnie ono staje się wyróżnikiem i najskuteczniejszym argumentem. Jesli już mamy patrzeć na certyfikat lub specjalizację od strony marketigu.

18 lat naszego doświadczenia w marketingu i edukacji pacjentów

Nasze miejsce w środowisku

Od 18 lat jesteśmy blisko medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej – nie tylko jako obserwatorzy, ale jako aktywni uczestnicy rynku. Towarzyszyliśmy lekarzom przy budowaniu ich praktyk, wspieraliśmy stowarzyszenia i towarzystwa naukowe, edukowaliśmy pacjentów, a także tworzyliśmy media, które dzisiaj są jednym z głównych źródeł rzetelnej wiedzy w tej dziedzinie. Nasza rola zawsze była jasna: uporządkować komunikację i pomóc lekarzom dotrzeć do pacjentów w sposób klarowny, profesjonalny i prawdziwy.

Przez te wszystkie lata wielokrotnie działaliśmy pro bono – oddając swój czas, energię i doświadczenie w służbie całemu środowisku. Niezależnie od podziałów i interesów, zawsze kierowała nami jedna zasada: pacjent musi wiedzieć, komu może zaufać. W ten sposób zyskaliśmy unikalną perspektywę – widzimy zarówno oczami lekarzy, którzy chcą być zrozumiani, jak i pacjentów, którzy szukają bezpieczeństwa i jasnych informacji.

Walka z dezinformacją

Największym zagrożeniem dla medycyny estetycznej i chirurgi plastycznej nie są regulacje czy formalności, lecz dezinformacja. Widzieliśmy już setki przypadków, w których pacjent czuł się zagubiony, bo trafił na sprzeczne informacje – czy to w mediach, czy w sieci. Zbyt często zdarza się, że proste fakty są przedstawiane w sposób zniekształcony, co prowadzi do chaosu i niepewności.

Od początku naszego działania walczymy z takimi praktykami. Prostujemy przekazy, tłumaczymy przepisy, objaśniamy różnice między specjalizacją a kursem, między lekarzem a osobą bez przygotowania medycznego. Uczymy pacjentów, jak czytać komunikaty, a lekarzom pomagamy budować narrację opartą na faktach i autorytecie. Dlatego dziś – gdy mówimy, że dermatolog nie potrzebuje certyfikatu – nie jest to opinia marketingowa. To wniosek wynikający z lat doświadczeń w edukacji, komunikacji i realnej pracy z lekarzami.

Co naprawdę interesuje pacjenta

Wszystkie nasze analizy, rozmowy i obserwacje prowadzą do jednego wniosku: pacjent nie szuka certyfikatu na ścianie. Pacjent pyta o doświadczenie lekarza, patrzy na efekty jego pracy, zwraca uwagę na rekomendacje i opinie. Certyfikat jest dodatkiem, ale nie czynnikiem decydującym.

Dermatolog, który podkreśla, że jego specjalizacja obejmuje wszystkie procedury estetyczne, od razu zyskuje w oczach pacjenta przewagę. To komunikat prosty, klarowny i bardzo silny: „Nie potrzebuję dodatkowych potwierdzeń, bo moje kompetencje są już uznane przez państwo i sprawdzone w praktyce klinicznej.” Dla pacjenta to brzmi bezpiecznie.

Głos pacjenta – jak pacjent interpretuje brak certyfikatu

Opinie, doświadczenie, zaufanie

Dla pacjenta wybór lekarza to zawsze decyzja związana z bezpieczeństwem. Gdy rozmawiamy z osobami korzystającymi z medycyny estetycznej, niemal nigdy nie pada pytanie: „Czy ta ma Pan/Pani certyfikat?”. Padają za to pytania o doświadczenie, lata praktyki, ilość wykonanych zabiegów, a przede wszystkim – o opinie innych pacjentów. Dziś rekomendacje i recenzje, publikacje z lekarzem mają większą wartość niż jakikolwiek dokument wiszący w ramce na ścianie.

Pacjent patrzy szerzej. Dla niego certyfikat jest tylko jednym z wielu elementów, a często w ogóle nie ma znaczenia. To, co naprawdę liczy się przy wyborze, to czy osoba wykonująca zabieg z zarkesu medycyny estetycznej jest lekarzem. Jeśli pacjent widzi, że ma do czynienia ze specjalistą dermatologii – automatycznie zakłada, że ten lekarz dysponuje wiedzą i kompetencjami, których nie da się zdobyć na żadnym kursie. I właśnie tak należy komunikować ten fakt: dermatolog nie musi sięgać po certyfikaty, bo jego specjalizacja już potwierdza najwyższy poziom kwalifikacji. Certyfikat zdobyty przez lekarza innej specjalizacji to wartość dodana, bo pozwala mu potwierdzić dodatkowe umiejętności.

Dlaczego pacjent nie szuka papierków

Wielu lekarzy obawia się, że pacjenci będą porównywać „certyfikowanego lekarza” z „dermatologiem bez certyfikatu”. Tymczasem realne zachowania pacjentów pokazują coś zupełnie innego. Zapewniamy, że pacjenta nie interesuje, jakie dokumenty lekarz ma w segregatorze czy na ścianie. Interesuje go przede wszystkim efekt zabiegu, bezpieczeństwo procedury i możliwość szybkiej pomocy w razie powikłań.

Pacjent nie rozróżnia też hierarchii formalnych – dla niego „certyfikat” i „specjalizacja” mogą brzmieć podobnie. To, co robi różnicę, to sposób, w jaki lekarz komunikuje swoje kompetencje. Jeśli dermatolog powie jasno: „Medycyna estetyczna jest częścią mojej specjalizacji – nie muszę mieć dodatkowych certyfikatów” – pacjent odbierze to jako atut. Proste, zrozumiałe i prawdziwe komunikaty budują większe zaufanie niż eksponowanie kolejnych dokumentów.

Warto też pamiętać, że pacjenci są coraz bardziej świadomi. Widzą, że na rynku medycyny estetycznej funkcjonują osoby po krótkich kursach, które reklamują się certyfikatami, ale nie mają podstawowego przygotowania medycznego.

Dlatego coraz częściej pytają: „Czy to lekarz czy zabiegowiec?”. To pytanie staje się ważne.

Prosta prawda zamiast sztucznych problemów

Na koniec chcemy podkreślić jedno: całe to zamieszanie wokół certyfikatów i rzekomej „straty wizerunkowej” nie powinno w ogóle istnieć. To sztucznie wykreowany problem, który niczego nie wnosi ani pacjentom, ani lekarzom. Medycyna estetyczna to dziedzina medycyny – i musi pozostać w rękach lekarzy, niezależnie od tego, czy potwierdzają swoje umiejętności certyfikatem, czy specjalizacją.

Drodzy pacjenci – to, co naprawdę powinniście sprawdzać, to nie kolejne dyplomy w ramkach, ale to, czy osoba, do której traficie, jest lekarzem.

„Dr” przed nazwiskiem nie zawsze oznacza lekarza – równie dobrze może być tytułem naukowym zdobytym w innej dziedzinie. To prosta weryfikacja, która daje Wam poczucie bezpieczeństwa.

I tu trzeba jasno powiedzieć: nie istnieje coś takiego jak „zabiegowiec”. To czysto marketingowy wymysł, nie zawód, nie kwalifikacja, nie ścieżka edukacyjna. Pacjent nie powinien dać się nabierać na takie określenia, bo stoją za nimi puste hasła, a nie realna odpowiedzialność. Zabiegi medycyny estetycznej mogą być wykonywane wyłącznie przez lekarzy – to jedyna gwarancja bezpieczeństwa.

Certyfikat to narzędzie. Specjalizacja to fundament. Jedno nie wyklucza drugiego – przeciwnie, oba mają swoje miejsce w systemie. Ale pacjent musi usłyszeć jedno: żaden dokument nie działa sam w sobie. Liczy się to, jak lekarz wykorzystuje swoje kompetencje w praktyce i jak potrafi to zakomunikować. Dlatego przewaga nie tkwi w samym certyfikacie ani w jego braku, ale w umiejętności pokazania pacjentowi prostej prawdy: jestem lekarzem, mam wiedzę, mam uprawnienia, mam kwalifikacje i biorę odpowiedzialność za to, co robię.

Z perspektywy pacjenta zaufanie budują właśnie wiedza i praktyka. A z naszej – ludzi od marketingu i edukacji, obecnych w tej branży od 18 lat – mówimy jasno: skończmy tworzyć sztuczne problemy. Skupmy się na tym, co realne i najważniejsze: w medycynie estetycznej liczy się tylko to, że za zabiegiem stoi lekarz – a nie „zabiegowiec” wykreowany w wyobraźni marketingowców.

To jest nasze zdanie. Nikt nas o nie nie prosił. Ale po 18 latach pracy w tej branży trudno przejść obok kolejnych prób wprowadzania zamętu. Dlatego je wypowiadamy i podpisujemy się pod nim imionami i nazwiskami.

Anna Jaskiewicz, Barbara Szuszkiewicz
Golden Medical Media
Redaktor Naczelne magazynów Aesthetic.Expert

ZASTRZEŻENIE Treści z naszego portalu są jedynie wskazówkami dla zainteresowanych i zawsze rekomendujemy skonsultowanie się z wykwalifikowanym specjalistą w przypadku jakichkolwiek pytań lub wątpliwości dotyczących danego tematu. Nie są to treści edukacyjne. Administratorzy portalu nie ponoszą żadnych konsekwencji wynikających z wykorzystania informacji zawartych na naszych stronach. Wszelkie treści umieszczane na niniejszej stronie internetowej chronione są prawem autorskim.

Anna Jaskiewicz Barbara Szuszkiewicz

Redaktor Naczelne magazynów Aesthetic.Expert „Uzewnętrznij swoje piękno świadomie!” oraz współwłaścicielki agencji Golden Medical Media Jaskiewicz & Szuszkiewicz. Od ponad 17 lat edukujemy pacjentów w zakresie chirurgii plastycznej, medycyny estetycznej i pokrewnych dziedzin. Pod okiem ekspertów-lekarzy pomagamy pacjentom podejmować świadome decyzje i trafiać do odpowiednich specjalistów. Tworzymy przestrzeń do komunikacji i mediacji medycznej między pacjentami a lekarzami, zarówno w naszych czterech rejestrach lekarzy, jak i w kilku tematycznych magazynach. Kontakt: +48 698 291 154 ae@aesthetic.expert

Start typing and press Enter to search

error: Treść jest chroniona! Masz ochotę na naszą treść? Zamów, zapłać, stworzymy!